Małgorzata Miniuk WłochyChoć się tego nie spodziewałam, to zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Oczywiście chodzi mi o słoneczną i piękną Italię, która zachwyca nawet gdy jedziesz autostradą, wchodzisz do pierwszego lepszego sklepu, czy popatrzysz na dowolną budowlę (nie koniecznie musi to być Koloseum :).

Spędziłam w tym cudownym kraju zaledwie tydzień, a zajął w mojej pamięci całe lata. Każdy krajobraz, winnica, sad, miasteczko, to wszystko pozostaje w głowie, to wspomnienia, które malują uśmiech na mojej twarzy w pochmurne dni.

Wszystko zaczęło się w Asyżu… To wtedy zdałam sobie sprawę, że to całkiem inny kraj niż Polska. Przewodniczka niby mówiła, że dojeżdżamy do miasta, opowiadała jego historię, najważniejsze zdarzenia z życia św. Franciszka i św. Klary, ale ja miasta nadal nie widziałam. Okazało się, że głowę trzeba podnieść nieco do góry. To coś co we włoskich miasteczkach bardzo mnie zafascynowało, fakt że skupione są na górach i pagórkach. Wygląda to zdecydowanie inaczej, dziwniej, ale piękniej.
Podążając uliczkami biało-beżowego Asyżu ma się wrażenie, że wróciliśmy do średniowiecza. Tak mówi do nas każda budowla, a kolejna uliczka nie pozostawia złudzeń, że przenieśliśmy się w czasie.

Asyż Kościół

Asyż Świątynia

Teraz jakby się zdawało pora na punkt kulminacyjny całej wycieczki, bo kolejnym przystankiem jest Rzym. Choć to miasto zachwyciło mnie najbardziej ze wszystkich, które odwiedziłam, to okazało się, że później wcale nie było dużo gorzej, a mój poziom zachwytu wcale nie malał. Wieczne miasto w jedno popołudnie to trochę mało czasu na to, by zobaczyć wszystko co by się chciało, ale przy tym świetny powód, by jak najszybciej do niego wrócić. Piesza wędrówka rzymskimi uliczkami dostarcza wielu niezapomnianych wspomnień, emocji. Gdzie się nie obejrzysz zobaczysz coś co z chęcią pozostawiłabyś w swojej pamięci. Czy to będzie plac św. Piotra, fontanna u stóp schodów hiszpańskich, uroczy balkonik w jednej z kamieniczek, czy chłód klimatyzacji z oryginalnego butiku PRADY podczas 40-stopniowego upału. Rzym zachwyca i nigdy nie przestanie.

Rzym Ołtarz Ojczyzny

Kolejny dzień okazuje się niespodzianką, gdyż programowa audiencja papieska odbywa się w jego letniej rezydencji w Castel Gandolfo. Tu widać wielkość znaczenia słowa rezydencja. Malownicze widoki, piękne kamieniczki, mnóstwo zieleni, kwiatów i niesamowite jezioro Albano, które w całości można obserwować z „papieskiego” wzgórza, gdzie odbywają się audiencje.

Castel Gandolfo

W tym dniu jedziemy również do Cassino, by zobaczyć cmentarz poległych, robiący olbrzymie wrażenie. Sam dojazd na szczyt Monte Cassino zapiera dech w piersiach i nie sposób sobie wyobrazić, by ktokolwiek mógł tam kiedyś walczyć, ginąć za ojczyznę. W miasteczku mieści się świetne muzeum upamiętniające losy Polaków i nie tylko ich podczas walk. Przyznam szczerze, że muzea nigdy nie są moim ulubionym punktem podczas zwiedzania. Tam gwarantuję brak nudy, świetnie opowiedzianą historię. To najlepsze muzeum w jakim kiedykolwiek byłam!

Monte Cassino Włochy

Pozytywne niespodzianki to coś co lubi każda osoba. My podczas zwiedzania Włoch mieliśmy ich kilka, a jedna z nich nastąpiła kolejnego dnia. Orvieto – tak ma ona na imię. Miasteczko, o którym nigdy wcześniej nie słyszałam, ale od tamtej pory jest jednym z moich ulubionych.

Orvieto Miasto

Jest to małe miasteczko zamieszczone na wielkiej skale. Dojechać można specjalnymi szynobusami. Z daleka robi olbrzymie wrażenie, z bliska zresztą też. To świetny punkt obserwacyjny okolicy, a przy tym posiada kościół z przepięknym wejściem, które jest przepełnione różnymi wzorami, ozdobami. Przed wejściem z pewnością widzi się jego wnętrze podobnie, jednak w środku zastaniemy „puste” ściany, jednobarwne, szarawe, całkowicie inne. Jest to kościół posiadający jedną z bardzo znanych relikwii. Mianowicie można tam zobaczyć chustę poplamioną krwią, która spłynęła z przełamanej hostii w Bolsano. Czasami jednak cuda można zobaczyć.

Orvieto Katedra

Przyszedł czas na Florencję. Gorące miasto zarówno z kwiatem w nazwie, jak i kwiatem w sercu miasta – Cattedrale di Santa Maria del Fiore. Niesamowity kościół, bardzo potężny, ze wspaniałą kopułą. Trzeba zobaczyć na własne oczy, wtedy łatwiej popaść w zachwyt. Dalej rynek i mała podróbka posągu Dawida, wyglądająca jednak jak prawdziwa, więc jest oblegana przez kobiety pragnące mieć zdjęcie z muskularnym Dawidem, który co nieco ma odkryte :). Na sam koniec słynny most pełen złotych wyrobów i lody. To prawda – włoskie lody są najlepsze!

Florencja Dawid

Przemierzając Italię dowiadujemy się wiele o mijanych przez nas miastach i miasteczkach. W jednym z nich nakręcono „Życie jest piękne”, w Bolonii nie ucieszą się, gdy poprosisz o spaghetti bolognese, bo przecież jesteś w Bolonii, a tam wystarczy powiedzieć spaghetti. Jadąc przez Toskanię przewodniczka włącza nam „Pod słońcem Toskanii”. Czego chcieć więcej? Może Wenecji?

Tak, to już punkt kulminacyjny wycieczki. Wenecja. Miasto, o którym wie się od dziecka i aż trudno uwierzyć, że właśnie tam zmierzamy tym stateczkiem. Gondole, wszechobecne maski i szklane wyroby, plac św. Marka. Piękne miasto, w którym z pewnością nie wytrzymałoby się na dłuższą metę. O ile Rzym, Florencja, Asyż, itd to miejsca przepełnione turystami to nie mają co się równać z miastem na wodzie. Tam trudno znaleźć stałego mieszkańca, chyba oprócz sprzedawców. Wenecja jest bajeczna, wąskie uliczki, kanały z gondolami, inna, ale bardzo pozytywna, atmosfera to wielkie plusy, ale to miasto na kilka dni. Ja bym tam długo nie wytrzymała, takiego natłoku ludzi nie da się wytrzymać.

Wenecja

No i wracamy, najsmutniejsza część wycieczki.

Wiem, że w moim opisie nadużyłam wyrazów: piękny, niesamowity, bajeczny, cudowny, przepiękny… Kto był jednak w Italii zrozumie.

Małgorzata Miniuk

Konkurs Moja podróż do Włoch – wygraj album Cuda Toskanii!